GARŚĆ DZIECIĘCEJ RADOŚCI W DOROSŁOŚCI
Jesteś sobie dzieckiem, później nastolatkiem. Świętujesz osiemnaste urodziny, wyrabiasz dowód osobisty, studiujesz, zaczynasz pracę. Niby wiesz, że to już, że dorosłość i poważne sprawy. Ale jednak jakoś tak w głowie licznik odmierza czas trochę inaczej, niż oficjalna metryka. I nagle budzisz się któregoś dnia w rzeczywistości, w której pracujesz z ludźmi młodszymi o dziesięć albo i więcej lat - i nie, to nie jest młodzież. Patrzysz na życie swoje i rówieśników i wiesz, że to jest właśnie ta dorosłość "na pełnej". Ta z tysiącem obowiązków i rozterek, z koniecznością podejmowania często niełatwych decyzji; ta, w której z sentymentem patrzy się czasem w przeszłość, czując dreszcze i nostalgię na przykład na słowo "wakacje". Czy jest w tym wszystkim miejsce na pielęgnowanie w sobie wewnętrznego dziecka? Głęboko wierzę, że tak.
Do dorosłości nikt nie daje instrukcji obsługi. Człowiek wyfruwa w to dojrzałe życie niby wyposażony w jakąś wiedzę, ale takiego prostej listy na start nie dostaje. Może dlatego, że życie tak ogólnie proste nie jest? I różnymi ścieżkami można przez nie przejść. Widzę to po sobie i moich rówieśnikach. Część jest w związkach, część to single, część ma dzieci, część jest bezdzietna, część kupuje mieszkania, część wynajmuje, część podróżuje, część regularnie zmienia pracę, część pracuje od kilku lat w tym samym miejscu, i tak dalej, i tak dalej. Żadna z tych wersji nie jest lepsza. Każda droga jest dobra, nawet jeśli jest tylko drogą przejściową do innej.
I chociaż wspomnianej instrukcji obsługi, takiej jednej i uniwersalnej, nigdzie nie dostaniemy, to są czynniki, które wielu mogą się sprawdzić. Według mnie czymś takim jest zachowanie w sobie dziecięcej radości. Tego jedynego w swoim rodzaju entuzjazmu, który pozwala naprawdę cieszyć się z małych rzeczy. Nawet gdy aktualnie dzieje się u mnie sporo i niekoniecznie łatwo, to staram się właśnie o tym uśmiechu pamiętać (hej, w końcu nazwa bloga nie jest przypadkowa!) i iść z nim do przodu, łapiąc pozytywne chwile.
I choć warto o tym mówić zawsze, to nie oszukujmy się - pierwszego czerwca ten komunikat brzmi naprawdę mocno. Zatem jestem tu z Wami i mówię: ukochaj swoje wewnętrzne dziecko! ❤️
Bycie sobą to obecnie duży przywilej. Warto pielęgnować swoje wewnętrzne dziecko.
OdpowiedzUsuńTrzeba uważać z tym dzieckiem wewnątrz siebie, często potrafi na manowce zwieść, ale ja i tak lubię nastrój, jaki wprowadza do mojej duszy. Izabela Bookendorfina
OdpowiedzUsuńKiedy pesel przypomina jak wiele lat już się przeżyłam, otwartość na szalone pomysły podpowiadane przez moje wewnętrzne dziecko pozwala zapomnieć o codziennych problemach.
OdpowiedzUsuńMimo wielu podpowiedzi można czuć sie zagubionym wchodząc w dorosłość
OdpowiedzUsuńDorosłość potrafi przytłoczyć, ale ta dziecięca radość – nawet w mikrodawkach – naprawdę potrafi odmienić dzień.
OdpowiedzUsuńTo prawda, dorosłość potrafi zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńCzas mija inaczej, gdy nagle widzisz, że młodsze pokolenie jest wokół, a Ty jesteś tym dojrzałym.
Twoje słowa przypominają, jak ważne jest zachowanie w sobie choć odrobiny dziecka – radości, ciekawości i spontaniczności.
Czy Ty też pielęgnujesz swoje wewnętrzne dziecko?
To prawda. Uśmiech pięknie łączy i nigdy nie wychodzi z mody! Uśmiechajmy się do siebie. Uśmiech zaraża uśmiechem! 😁 Serdecznie pozdrawiam! 🤗🧡
OdpowiedzUsuń