W PUŁAPCE ANALIZOWANIA - JAK RUMINACJA WPŁYWA NA ŻYCIE I JAK SOBIE Z NIĄ RADZIĆ
Natłok myśli w głowie, analizowanie wszystkiego po kilka, kilkanaście razy - nieustannie. Co powiedziałam, co zrobiłam, co ktoś powiedział i zrobił, co się działo, dlaczego tak, dlaczego nie inaczej, co można jeszcze było zrobić, czy było dobrze czy źle... Znasz ten stan? Ja znam, bardzo dobrze. Do niedawna nawet nie wiedziałam, że ma fachową nazwę, poza "analizowaniem wszystkiego wzdłuż i wszerz", jak to zwykle roboczo na własny użytek nazywałam. I czasem wyrzucałam sobie, że tak robię, bo inni na pewno są bardziej ogarnięci. Tymczasem ruminacja wcale nie jest rzadkim zjawiskiem. Nie jest też pozytywnym zjawiskiem, to warto sobie wyraźnie powiedzieć. Jesteście ciekawi, jak ja sobie z nim radzę? Zapraszam do lektury.
CZYM JEST RUMINACJA - ETYMOLOGIA I ZNACZENIE POJĘCIA
Słowo "ruminacja" kojarzy mi się bardzo niewinnie: z rumiankiem albo rumienieniem się. Jednakże termin ten określa zupełnie nie-niewinne zjawisko. Słownik języka polskiego definiuje ruminacje jako "obsesyjne myśli związane z nieustannymi wątpliwościami co do jakości i faktu wykonanych czynności". Wskazuje też, że dawniej określano tym mianem przeżuwanie pokarmu. To właśnie w tym kontekście należy szukać etymologii omawianego pojęcia: w łacińskim słowie "ruminatio", które oznacza "przeżuwanie". Psychologia przyjęła ten termin jako określenie "przeżuwania" pewnych kwestii, co moim zdaniem jest trafnym zapożyczeniem. Ruminacje są to bowiem uporczywe myśli, które mogą wprowadzić nas w poważny stan zamartwiania się, niepokoju, stresu, a w dłużej perspektywie - w stany lękowe lub nawet depresję
Ruminacja związana jest z koncentrowaniem się na uczuciach i emocjach. Dotyka szczególnie mocno ludzi wrażliwych, niepewnych siebie, szukających akceptacji wśród innych osób, mających skłonność do przejmowania się wszystkim i brania na swoje barki problemów nie tylko swoich, ale i cudzych. Rozpamiętujemy jakieś wydarzenie, skupiamy na nim myśli i energię, analizujemy i próbujemy szukać rozwiązań. Tłumaczymy sobie, że jeśli przeanalizujemy wszystko jeszcze raz (i jeszcze jeden, i jeszcze jeden...), to dotrzemy do jakiegoś drugiego dna, zrozumiemy zachowanie innej osoby, nie popełnimy w przyszłości jakiegoś błędu, może nawet wymyślimy sposób, jak magicznie cofnąć czas i skutki zaistniałych zdarzeń. Jednak takie długotrwałe, uporczywe myślenie o niemiłych, trudnych wydarzeniach, nie jest zdrowe i wcale nie przynosi dobrych efektów, na jakie liczymy. Rozkładamy nasze życie na czynniki pierwsze, a ukojenia jak nie było, tak nie ma. Jest tylko więcej stresu, więcej negatywnych myśli, więcej poczucia niesprawiedliwości, krzywdy czy bezradności.
Sama prawda! |
ANALIZOWANIE - KIEDY JEST POTRZEBNE, A KIEDY NIE
Żeby nie było niejasności, powiedzmy sobie wyraźnie - analizowanie w pierwszym odruchu po jakimś trudnym wydarzeniu jest czymś naturalnym, wręcz potrzebnym. Problem trzeba przepracować, zmierzyć się z nim, nie można spychać go na bok i wypierać z głowy, udawać, że nic się nie stało, uciekać. Kiedy temat jest świeży, a emocje, uczucia, analizy, pytania wręcz huczą w głowie, to muszą znaleźć swoje ujście. Nie ma nic złego w tym, że po ciężkich doświadczeniach próbujemy je rozpracować z różnych stron. Czasem samemu, czasem z pomocą przyjaciół albo psychologa czy terapeuty. Jednak w którymś momencie trzeba zacząć uświadamiać sobie, że dany temat nie może w nieskończoność być centrum naszego świata, a orbitowanie myślami non stop wokół niego i i uporczywe "gdybanie" nie przyniesie nam nic dobrego. Ciągłe nakręcanie się w analizach jest zgubne, można analizować i analizować, a wnioski koniec końców zawsze są te same, nie doszukamy się piętnastego dna ani nie wymyślimy nic odkrywczego.
Co przy tym istotne, ruminowanie na ogół nie przekłada się na żadne konkretne czyny i działania z naszej strony - po prostu ciągle myślimy i analizujemy, bez żadnej realnej zmiany. Można więc wałkować dany temat w nieskończoność, tylko po co? W którymś momencie trzeba przestać i dążyć do tego, żeby odciąć się mentalnie. Należy pewne rzeczy sobie poukładać, wyciągnąć wnioski i starać się iść do przodu. Bo ruminiacja powoduje tylko dalsze rozstrojenie psychiczne i właśnie niemożność ruszenia dalej. Sami sabotujemy sobie dobre samopoczucie. Przeciągamy agonię, pogłębiamy się w smutku, obezwładnia nas stres i niepokój, wciąż przeżywamy dawny ból, a przecież dążymy do odrodzenia się na nowo. Przeżuwanie negatywnych myśli doprowadzi tylko do tego, że będziemy coraz bardziej pesymistyczni, niepewni siebie i zgorzkniali.
Co więcej, przy ciągłym wracaniu do przeszłości pojawia się niebezpieczeństwo, że z biegiem czasu szczegóły wydarzeń zaczną się zacierać, a obraz sytuacji wykrzywi się. Zaczynamy idealizować kogoś czy coś, te gorsze momenty spychamy na dalszy plan i wydaje nam się, że straciliśmy coś niebywałego, coś fantastycznego. Albo przeciwnie: uwypuklamy naszą krzywdę, zamiast pozwolić jej wybrzmieć i przestać wpływać na naszą teraźniejszość. Jedno i drugie jest szkodliwe dla naszego zdrowia psychicznego.
Na ogół ruminowanie dotyczy przeszłości, analizowania tego, co już było, jednak zdarza się też, że ruminujemy, myśląc o tym, co się dopiero wydarzy. Myślimy o niepewnej, nieznanej przyszłości, o wszystkich naszych wątpliwościach i obawach, o wszystkim, co może pójść nie tak, jak chcemy. Moim zdaniem w obecnym czasie jest to problem wielu z nas, bo szalejąca epidemia koronawirusa i niejasna sytuacja, niepewność co do tego, jak będzie wyglądała nasza rzeczywistość choćby za tydzień, sprzyja takiemu uporczywemu myśleniu o tym, co będzie.
W tym przypadku należy zdać sobie sprawę, że uporczywe myślenie o przyszłości, na którą tak naprawdę nie mamy realnego wpływu, także nie będzie niczym pozytywnym. Tworzenie w głowie rozmaitych scenariuszy zostawmy scenarzystom czy pisarzom. My zadbajmy o to, o co faktycznie możemy zadbać - o naszą teraźniejszość. Życie przeszłością albo przyszłością odbija się najgorzej właśnie na niej, na naszej teraźniejszości. Ciągłe myślenie o tym, co było lub będzie, sprawia, że nie potrafimy być szczęśliwi w dniu obecnym.
Co przy tym istotne, ruminowanie na ogół nie przekłada się na żadne konkretne czyny i działania z naszej strony - po prostu ciągle myślimy i analizujemy, bez żadnej realnej zmiany. Można więc wałkować dany temat w nieskończoność, tylko po co? W którymś momencie trzeba przestać i dążyć do tego, żeby odciąć się mentalnie. Należy pewne rzeczy sobie poukładać, wyciągnąć wnioski i starać się iść do przodu. Bo ruminiacja powoduje tylko dalsze rozstrojenie psychiczne i właśnie niemożność ruszenia dalej. Sami sabotujemy sobie dobre samopoczucie. Przeciągamy agonię, pogłębiamy się w smutku, obezwładnia nas stres i niepokój, wciąż przeżywamy dawny ból, a przecież dążymy do odrodzenia się na nowo. Przeżuwanie negatywnych myśli doprowadzi tylko do tego, że będziemy coraz bardziej pesymistyczni, niepewni siebie i zgorzkniali.
Co więcej, przy ciągłym wracaniu do przeszłości pojawia się niebezpieczeństwo, że z biegiem czasu szczegóły wydarzeń zaczną się zacierać, a obraz sytuacji wykrzywi się. Zaczynamy idealizować kogoś czy coś, te gorsze momenty spychamy na dalszy plan i wydaje nam się, że straciliśmy coś niebywałego, coś fantastycznego. Albo przeciwnie: uwypuklamy naszą krzywdę, zamiast pozwolić jej wybrzmieć i przestać wpływać na naszą teraźniejszość. Jedno i drugie jest szkodliwe dla naszego zdrowia psychicznego.
Totalny spokój, ukojenie myśli. Uwielbiam ten stan. |
RUMINOWANIE PRZYSZŁOŚCI
Na ogół ruminowanie dotyczy przeszłości, analizowania tego, co już było, jednak zdarza się też, że ruminujemy, myśląc o tym, co się dopiero wydarzy. Myślimy o niepewnej, nieznanej przyszłości, o wszystkich naszych wątpliwościach i obawach, o wszystkim, co może pójść nie tak, jak chcemy. Moim zdaniem w obecnym czasie jest to problem wielu z nas, bo szalejąca epidemia koronawirusa i niejasna sytuacja, niepewność co do tego, jak będzie wyglądała nasza rzeczywistość choćby za tydzień, sprzyja takiemu uporczywemu myśleniu o tym, co będzie.W tym przypadku należy zdać sobie sprawę, że uporczywe myślenie o przyszłości, na którą tak naprawdę nie mamy realnego wpływu, także nie będzie niczym pozytywnym. Tworzenie w głowie rozmaitych scenariuszy zostawmy scenarzystom czy pisarzom. My zadbajmy o to, o co faktycznie możemy zadbać - o naszą teraźniejszość. Życie przeszłością albo przyszłością odbija się najgorzej właśnie na niej, na naszej teraźniejszości. Ciągłe myślenie o tym, co było lub będzie, sprawia, że nie potrafimy być szczęśliwi w dniu obecnym.
Więcej o moim podejściu do tematu życia "tu i teraz" przeczytasz w tym wpisie: Przemyślenia świeżo upieczonej trzydziestolatki.
MOJE SPOSOBY NA WALKĘ Z UPORCZYWYM ANALIZOWANIEM
Zebrałam tutaj garść sposobów, które pomagają mi w momentach, gdy ruminacje próbują przejąć kontrolę nad moim umysłem. Nie jestem psychologiem, więc te metody nie są żadnymi fachowymi radami i absolutnie nie aspiruję do tego, by za takie rady je traktować. Być może jednak pomogą komuś, komu też zdarza się wpadać w ciąg analizowania.
- Daję sobie pozwolenie na rozmyślanie i przerabianie tematu świeżo po danym wydarzeniu. Nie próbuję wtedy uciec czy udawać, że nic się nie stało.
- Nie boję się szukać pomocy u bliskich czy specjalistów. Nie zamykam się z cierpieniem w sobie.
- Staram się przemyśleć sprawę, wyciągnąć wnioski i je zaakceptować, myśląc przy tym chłodno i trzeźwo, bez idealizacji.
- Staram się zrozumieć, że nie ma sensu analizowanie myśli i czynów innych ludzi, bo nie siedzę w czyjejś głowie. To nad sobą mam pracować, nie nad kimś.
- Zastanawiam się, co powiedziałabym najlepszej przyjaciółce, gdyby była na moim miejscu. Całą czułość i troskę, którą mam wobec innych, staram się też skierować na siebie i być dla samej siebie życzliwa.
- Zamiast wałkować przeszłość i myśleć o tym, co kiedyś mogłam inaczej zrobić, skupiam myśli na tym, co mogę zrobić w tym momencie, by tu i teraz żyło mi się dobrze, o czym pisałam wyżej.
- Podejmuję konkretne działania, które przynoszą wymierne efekty: to może być sprzątanie, zrobienie obiadu itd. - cokolwiek, co przyniesie jakąś wartość dodaną i da mi poczucie zrobienia czegoś produktywnego. Czymś takim jest też założenie i prowadzenie bloga.
- Dbam o aktywność fizyczną i nie zaniedbuję treningów fitness i pilates - sport jest świetnym wyzwalaczem dobrej energii. Trzeba tylko znaleźć coś dla siebie, żeby trening nie był katorgą.
- Sprawiam sobie drobne przyjemności i cieszę się z małych rzeczy: przeczytanie ciekawej książki, zrobienie sobie makijażu, spacer, aromatyczna kąpiel.
- Pielęgnuję w sobie poczucie wdzięczności, a nie zazdrości czy niespełnienia. Skupiam się na tym, co mam, a nie na tym, czego mi brak.
- Nie pogłębiam smutku: nie słucham piosenek z przejmującym tekstem, nie przeglądam w internecie aforyzmów o trudach życia, nieszczęściach i rozpaczy. Lepiej szukać pozytywnych treści i otaczać się tym, co niesie radość.
- Dbam o kontakt z bliskimi, pielęgnuję te relacje, które są dla mnie ważne i w których ja jestem dla drugiej strony ważna.
- Kiedy natrętne myśli o czymś, co przedyskutowałam w swojej głowie tysiące razy, ciągle wracają, mówię sobie: "Nudzi mnie to. Wszystko już zostało powiedziane, nic nowego nie wymyślę. Oddałam temu ogrom energii i czasu, wystarczy".
- Akceptuję fakt, że zdarzają mi się gorsze chwile, kiedy myśli nękają szczególnie mocno. Nie traktuję tego jako słabości, której trzeba się wstydzić. Nie mam o to do siebie pretensji, ale też staram się nie pozwolić, żeby ten stan się przeciągał.
- Staram się być z siebie dumna, myśleć o sobie dobrze (ale nie bezkrytycznie), uśmiechać się do siebie i wierzyć, że nie zasługuję na bylejakość i mam kontrolę nad swoim życiem, jestem silną kobietą i poradzę sobie najlepiej, jak umiem.
A Tobie zdarza się ruminować? Pamiętaj, nie jesteś w tym sam. I skoro mi udaje się z tym walczyć, to Tobie też się uda! Masz swoje sposoby na walkę z analizowaniem? Podziel się w komentarzu, chętnie przeczytam.
Victory! :) |
pewnie, że się zdarza :) szczególnie teraz.
OdpowiedzUsuńCiężki czas! Nie sprzyja wychodzeniu na prostą. Ale być może właśnie w takich trudnych momentach przekonujemy się, na ile nas stać :)
UsuńDziękuję za ten wpis...może Cię zdziwię, ale był mi on dzisiaj bardzo potrzebny 😊
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znalazłaś tu coś dla siebie, Kochana!
UsuńNie wiedziałam, że nadmierne przejmowanie się ma swój własny termin! :o Znane mi to jest dobrze, ale sama już sobie z tym poradziłłam.
OdpowiedzUsuńTo dobrze! I oby tak dalej :)
UsuńPojęcia nie znam, ale stan jak najbardziej. Wydaje mi się, że nadmierne analizowanie pojawia się u mnie wraz z dużą ilością wolnego czasu.
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe! Dużo zajęć to automatycznie mniej czasu na myślenie, ale też i wysiłek la organizmu - jak już mamy ten wolny czas, to wykorzystujemy go na regenerację, a nie kolejny wysiłek tyle że psychiczny
Usuńwow, nie miałam pojęcia, że takie słowo jak ruminacja istnieje :) i chyba trochę i mnie dotyczy ;)
OdpowiedzUsuńTeż tak naprawdę dopiero niedawno poznałam to pojęcie, a stan jest mi znany od dawna :)
UsuńTeż nie wiedziałam, że ma to swoją nazwę i nie jest wymysłem. Kiedyś było to moją zmorą. Aktualnie nie analizuje już sytuacji czy zdarzeń tak dogłębnie, wyleczyłam się także z syndromu "Co powiedzą ludzie". Nadal jednak zdarza mi się ciężko zasypiać mając w głowie jakiś nierozwiązany konflikt czy spór. Emocjonalnie mnie to wypala, ale walczę z tym. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie.
I super! Trzymam kciuki w takim razie :) Oj tak, "co ludzie powiedzą" to kolejny przeciwnik na drodze do spokoju ducha
UsuńMogłabym uczyć się od takich osób jak Ty, czy mój maż, który potrafi się wyłączyć od problemów, co więcej wyciszyć, i skupić na kolejnym dniu. Ja jestem typem analziatorki, co więcej typem obserwatorki, więc dodatkowo robię analizy osobowości. Myślę, że mimo wielu pozytywnych zmian w moim charakterze, nad czym pracuję od kilku lat - to jeszcze pewna droga przede mną. Dziękuję za poradę, teraz wiem co mogę zmienić.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że odnalazłaś w moich słowach coś dla siebie. Praca nad sobą to tak naprawdę praca na całe życie. Życzę powodzenia i siły! Pozdrawiam serdecznie
UsuńBardzo ciekawy temat. Nie znałam tego słowa, ja często wszystko analizuje.. :(
OdpowiedzUsuńDziękuję. Mam nadzieję, że wyniesiesz z tego wpisu coś dla siebie! Trzymam kciuki
UsuńŚwietny temat i post
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńRzeczywiście dawniej zdarzało mi się rozważać wydarzenia kilka razy.. Teraz daję sobie pewien czas i 'idę' dalej.
OdpowiedzUsuńMam podobnie!
UsuńSuper wpis, temat ciekawy fajnie się czytało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i dziękuję
UsuńJa największy problem mam z 6 punktem. Niby wiem, że nie powinnam do czegoś wracać i analizować, ale nie wychodzi ;(
OdpowiedzUsuńCzasami chyba każdy ma takie gorsze chwile...
UsuńPieknue napisanie.
OdpowiedzUsuńPunk 10 ... moja słabość
Pozdrawiam 🙂
Pieknie napisanie.
OdpowiedzUsuńPunk 10 moja słabość...
Pozdrawiam 🙂
Pieknie napisanie 🙂
OdpowiedzUsuńU mnie problem z 10
Pielęgnowanie wdzięczności nie wychodzi mi najlepiej...
Warto by popracować.
Pozdrawiam
Dziękuję! Warto, zdecydowanie warto ❤️
UsuńOswobodzenie się z nawyków analizowania wszystkiego było jednym z lepszych posunięć w moim życiu, zdjęłam ciężar, który mnie tłamsił każdego dnia. :)
OdpowiedzUsuńBrawo! To jest super uczucie
UsuńTak naprawde nie mialam pojecia,ze jest na to polska nazwa, ale tez nigdy zbyt ambitnie jej nie szukalam, definiowalam sie z qngielskim overthinker :) ale napisalaa to naprawde madrze i poeknie ♡
OdpowiedzUsuńOverthinking jest chyba popularniejszym wyrażeniem 🙂 dziękuję!
UsuńDlaczego wszystkie ilustracje w tym wpisie są przekrzywione w lewo? "Totalny spokój, ukojenie myśli. Uwielbiam ten stan." - krzywy horyzont nie daje wrażenia spokoju :)
OdpowiedzUsuńNa każdym wywiera inne wrażenie - ja akurat czuję spokój 🙂
Usuń