CZAS NA KSIĄŻKĘ! O TYM, CO W ŻYCIU WAŻNE, NIE TYLKO W ŚWIĘTA - "JAK ZAWSZE W GRUDNIU"

Grudzień zbliża się wielkimi krokami, czeka tuż za rogiem. A co dzieje się zawsze w grudniu? Oczekiwanie na święta i wreszcie samo radosne świętowanie, prawda? Jednak nie dla wszystkich grudniowy czas jest beztroski, pełen ciepła i kolędy w sercu. Dla kogoś może to być okres bardzo trudny, wszak troski, problemy i zmartwienia nie biorą sobie urlopu... Tak właśnie jest w przypadku bohaterów książki "Jak zawsze w grudniu". Zimowa okładka z uśmiechnięta parą i kolorowymi światełkami w tle zdaje się zwiastować lekką, świąteczną opowieść. Tym razem jednak grudzień na powieściowych kartach wcale nie będzie łatwy - ani dla Josie, ani dla Maxa.



Dla Josie grudzień to najtrudniejszy czas w roku od pewnego pamiętnego Bożego Narodzenia, kiedy cały świat małej małej dziewczynki wywrócił się do góry nogami. Mimo upływu lat, trzydziestoletnia dziś Josie wciąż nosi w sobie blizny związane ze stratą, które bolą szczególnie mocno właśnie w kolejne rocznice tamtych wydarzeń. Na domiar złego tegoroczny przedświąteczny czas jest dla niej wyjątkowo przykry również ze względu na problemy związkowe i zawodowe. Jak na ten cały pakiet trosk wpłynie spotkanie z tajemniczym Maxem, który dosłownie pojawia się na drodze Josie? Przypadek sprawia, że ta dwójka będzie miała szansę spędzić razem czas w ogarniętym świątecznym szałem Londynie. Czy będzie to czas stracony, a może przyniesie coś dobrego dla każdego z nich? 

Zaintrygowani? To koniecznie sięgnijcie po tę tegoroczną nowość od Wydawnictwa Słowne. Tylko mała, dobra rada ode mnie - nie czytajcie na tylnej okładce hasła od wydawcy o tym, miłośnikom jakiej książki spodoba się ta powieść. Ja czytałam ten przywołany tam tytuł i powiem szczerze, że od razu nasunęło mi to skojarzenie, w jakim kierunku może pójść historia Josie i Maxa. Niestety, po skończeniu lektury okazało się, że miałam rację. Uważam, że bez tej drobnej sugestii przed rozpoczęciem czytania nie domyśliłabym się takiego rozwiązania i zwyczajnie miałabym więcej frajdy. 

Zasłoniłam zdanie, którego lepiej nie czytać 😉 

Niemniej nie umniejsza to w żaden sposób mojej ocenie książki Emily Strone. Autorka serwuje nam opowieść przepełnioną emocjami i skłaniającą do refleksji. Nie jest to romans ani tym bardziej erotyk, tylko przemyślana i mocno życiowa powieść obyczajowa. Bardzo lubię taką literaturę i uważam, że książek tego typu nigdy dość - zwłaszcza, gdy są TAK napisane. TAK, czyli płynnie, bardzo dobrym stylem, z ciekawie wykreowanymi bohaterami, którzy są bardzo luddzcy - popełniają błędy, mylą się, błądzą, szukają, cierpią, ale i kochają. Każdy rozdział udowadnia, że pisarka ma znakomity warsztat, a na dodatek potrafi zaintrygowaćczytelnika i mimo poruszania istotnych kwestii - uniknąć górnolotnego patosu. 

Co zaś się tyczy wspomnianych istotnych kwestii - przede wszystkim znajdujemy w "Jak zawsze w grudniu" temat kruchości, przemijania, umiejętności skupiania się na tym, co w życiu naprawdę cenne. Motyw czasu odgrywa tutaj istotną rolę. Na przykładzie doświadczeń swoich bohaterów autorka opowiada także o radzeniu sobie ze stratą czy o sile wielowymiarowej miłości i przyjaźni, pokazanych tu w naprawdę piękny sposób.  

Przyznam jednak szczerze, że mnie najmocniej uderzył wątek poszukiwania własnej drogi i nabierania wiary w siebie oraz odwagi do tego, by żyć po swojemu, a nie ślepo podążać za sterotypami i udrecząć się, gdy tylko coś nie idzie zgodnie z utartymi społecznymi schematami i oczekiwaniami. Emily Stone ma u mnie ogromnego plus za odczarowanie mitu, że do szczęścia trzydziestolatce potrzebny jest facet i dziecko, a jakakolwiek inna sytuacja życiowa to godne współczucia, beznadziejne staropanieństwo. Choć mam wrażenie, że współczesny świat coraz bardziej rozumie, że bycie trzydziestoletnim singlem to żaden powód do wstydu, a związek nie jest receptą na szczęście i jedyną właściwą drogą życia, to jednak wciąż sporo jest osób, którym takie myślenie nie mieści się w głowie. Dlatego cieszę się, że w powieściach można znaleźć odniesienia do takiej tematyki. Jeśli Wam powiem, że z całej książki tak naprawdę najmocniej utkwił mi w pamięci fragment rozmowy Josie z przyjaciółką o tym, czy przypadkiem trzydziestolatka nie jest na coś za stara (a na co - dowiecie się z lektury!) - to sami widzicie, że ten motyw szczególnie przypadł mi do gustu. 


"Jak zawsze w grudniu" to piękna opowieść, która obok trudnych chwil, przynosi też dużo ciepła i bardzo pozytywne przesłanie. Być może ta książka przewartościuje Wasze pojęcie happy endu i skłoni do refleksji o tym, co w życiu ważne, być może pozwoli na nowo spojrzeć na maksymę "Carpe diem" albo nabrać odwagi, by porzucić strach i spełnić jakieś swoje marzenie. Ja osobiście mogę podpisać się pod chyba wszystkimi treściami, które autorka w mniej lub bardziej oczywisty sposób chciała tu przekazać. Takie sprawy są bliskie memu sercu i cieszę się, że odnalazłam ich ślady w losach fikcyjnych postaci. Na pewno czas spędzony przy ich perypetiach nie był czasem straconym. 


Za egzemplarz do recenzji i możliwość przeżycia tej literackiej przygody dziękuję Wydawnictwu Słowne.

Komentarze

  1. Słyszałam o tej książce i chętnie skuszę się na tę lekturę w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie skuszę się, ale chętnie podaruję jako prezent :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lektura w świątecznym wydaniu z realnymi problemami - chętnie bym taką przeczytała, jak również podarowała bliskiej osobie na prezent. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam Cię na moim blogu! Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz ślad po sobie w postaci komentarza.

instagram @pisanezusmiechem