ROMANTYZOWANIE JESIENI? DLACZEGO NIE!

Pamiętacie, jak Ania Shirley cieszyła się, że na świecie istnieje październik? Że jak to dobrze, że po wrześniu nie następuje od razu listopad? Zawsze się z Anią w tej kwestii zgadzam. Październik to wdzięczny miesiąc i kwintesencja jesieni. To wręcz jesień w rozkwicie - nie ta nieśmiało strącająca lato w niebyt i nie ta rozpychająca się pod naporem wkraczającej zimy. To po prostu jesień w pełni, i od wielu lat staram się ją wtedy doceniać i przyjmować w swojej codzienności z uśmiechem na twarzy.


Pod względem marketingowym październik to już odliczanie do grudnia. Sklepy w najlepsze zaczynają zalewać świąteczne dekoracje, co staje się absurdalne do tego stopnia, że czasem chcąc kupić sobie jesieniarski kubek w środku tej pory roku, możemy mieć problem - bo zamiast dyniowych motywów, będą już na nas czekać szaty i śnieżynki. 

Ja zdecydowanie nie chcę w tym uczestniczyć - nie chcę przyspieszać tego, co i tak ma swój czas. Wolę celebrować go właśnie powoli, zgodnie z naturalnym rytmem. I dlatego co roku rozsmakowuję się w jesieni, co i Wam gorąco polecam.

Choć internet czasem sobie z jesieniar śmieszkuje (wystarczy spojrzeć na różne memy), to ja się w tym klimacie dobrze czuję. Dzięki takiemu pozytywnemu nastawieniu łatwiej mi okiełznać te aspekty, które średnio mi się podobają - jak na przykład ciemne, ponure, długie poranki. O ile jesienne wieczory mają dla mnie sporo magii, o tyle poranne wstawanie w takich ciemnościach nie jest łatwe. Ale koloruję sobie tą jesień, nie nastawiam się negatywnie do jej aury, przemycam dookoła miłe dla oka i ducha akcenty - i dzięki temu jesień mi nie straszna.


Lubię celebrować październikowe momenty ciepłą herbatą, dyniowymi dekoracjami, zapachem świeczek, spacerem w ciepłym swetrze i szaliku. Lubię zanurzyć się w dobrej, książkowej historii. Lubię skosztować aromatycznych potraw, lubię przyprószyć sobie tę jesieniarską ucztę szczyptą cynamonu.

To nie są wielkie rzeczy, ale właśnie dzięki nim codzienność nabiera dobrego smaku. Przybiera takie barwy, w jakich czuję się komfortowo. 

Nie wyczekuję przyszłości, nie pielęgnuje tęsknoty za przeszłością - po prostu zanurzam się w tym, co tu i teraz. Celebrując ten sezon, celebruję chwilę obecną. 

I jasne, może czasami jest to trochę romantyzowanie rzeczywistości, ale skoro dzięki temu czuję się dobrze, to dlaczego nie? Wolę cieszyć się dobrą energią (i dbać, by mieć do tego potrzebne zasoby), niż stale narzekać i czekać na coś, co dopiero nadejdzie. Ten czas, na którym najbardziej mi zależy, to "teraz" - choćby i jesienne "teraz".




Komentarze

  1. to prawda, warto celebrować październik dyniowymi dekoracjami i pyszną herbatką

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto cieszyć się dobrą chwilą. Chociażby pyszną kawą czy wieczorem z rodziną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Październik super miesiącem. ale ładna świeca

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś tak pozytywna jak mało kto, dlatego lubię tu zaglądać...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się. Również delektuję się wspomnianymi rzeczami jak herbatą i książką w te jesienne wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sklepy i zalewanie świątecznymi klimatami w moim odczuciu jest to takie męczenie i odzieranie śwąt grudniowych z klimatu. Jeśl cała jesień napatrze sie na Mikołaje to w grudniu nie będzie to żadne wow. Tyle że w grudniu będą dodatkowo bombardować piosenkami.... ehhhh...

    OdpowiedzUsuń
  7. W każdej porze roku można odnaleźć wady i zalety. Jesień akurat lubię tylko pod warunkiem, że jest słoneczna i w miarę sucha.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękne zdjęcia. Czy mogłabym je pożyczyć do wpisu na blogu, oczywiście z podaniem źródła ? Co do romantyzowania jesieni to faktycznie czasem można sobie coś takiego zrobić , przyjemniej jest.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam Cię na moim blogu! Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz ślad po sobie w postaci komentarza.

instagram @pisanezusmiechem