PRZEŻYĆ KONIEC ŚWIATA
Jak wyobrażasz sobie koniec świata? Pioruny, tornado, katastrofa? Niekoniecznie. Może być cicho, intymnie, a równie wstrząsająco. I przede wszystkim - tych końców może być kilka. Ale nie martw się - koniec to zawsze też nowy początek!
SŁOWAMI PEWNEJ PIOSENKI
Oddajmy głos naszemu wielkiemu poecie, Czesławowi Miłoszowi, który tak pisał w swojej "Piosence o końcu świata":
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
Co też mówi nam poeta? Ano mówi, że koniec świata nie jest niczym spektakularnym. Spodziewamy się gromów z nieba, a tutaj jest proza życia, zwykła codzienność, brak znaków szczególnych i nagle - jakiś koniec.
RÓŻNE OBLICZA KOŃCA ŚWIATA
Każdego dnia coś się kończy, coś się zaczyna. To naturalne koło. Nic się nie powtórzy; jeśli sprowadzimy świat do wymiaru jednego dnia, to tak: codziennie świat się kończy. Po to, by nazajutrz móc się obudzić na nowo. I tak nieustannie. Nie ma przy tym żadnych znaków i błyskawic. Można nie wierzyć, że to się już staje - ale staje się. Dlatego warto każdy dzień doceniać. Może to banał, ale bardzo prawdziwy.
Ale możemy też spojrzeć na ten temat z innej strony. Koniec świata może być również czyjąś małą, osobistą tragedią. Może Ty masz dzisiaj super dzień, albo taki zwykły, zwyczajny, ale w tej samej chwili ktoś gdzieś obok lub na drugim końcu kraju przeżywa swoją cichą, prywatną apokalipsę. I znowu na niebie nie ma żadnych znaków, znowu nie uderzają gromy. Ale ktoś gdzieś tam dostaje ciosy. Pamiętajmy o tym. Miejmy oczy i uszy szeroko otwarte. Bo pomóc komuś, kto przeżywa swój koniec świata, to wspaniała sprawa. Dla takiej osoby - bezcenna. Nie musi to być nic wielkiego: rozmowa, obecność, przytulenie.
Ja pamiętam o wszystkich, którzy w moich końcach świata pomagali.
I za to im serdecznie dziękuję!
Dziękuję za tamten telefon odebrany wieczorem i zabranie mnie w bezpieczne miejsce; dziękuję za tworzenie dla mnie tego bezpiecznego miejsca od lat; dziękuję za kubek melisy, gdy nie mogłam się uspokoić; dziękuję za umówienie mnie na wizytę; dziękuję za wszystkie słowa otuchy, uściski, wspólne chwile, wysłuchiwanie, ogrom wsparcia, jakie otrzymałam w życiu realnym i wirtualnym. Jesteście najlepsi!
Z uśmiechem lubię siebie najbardziej :) |
A CO, JEŚLI TO WŁAŚNIE TY JESTEŚ TERAZ W CENTRUM OSOBISTEGO KOŃCA ŚWIATA?
Pocieszę się - te końce przychodzą, ale i odchodzą.
Wszyscy wiemy, jaką mogą przybrać formę: zderzenia ze śmiercią, rozstaniem, utratą zdrowia, pracy, czegoś innego dla nas cennego. Może wracasz sobie spokojnie do domu w zwykły, prozaiczny dzień, po wykonaniu codziennych obowiązków, marząc tylko o spokojnym wieczorze - a tam czeka na Ciebie rewolucja. Znasz to uczucie? Zapadnia się w sobie, poczucia spadania w przepaść, całkowitej utraty gruntu pod nogami, całkowitej dezorientacji, ogromnego bólu, szoku? A później niepewności, zwątpienia, strachu, jak dalej żyć i co robić. W jednej chwili tracisz wszystko.
To nie są łatwe chwile i potrafią ciągnąć się za nami długo. Ale czas pomaga. Znowu banał i znowu prawdziwy. Daj czasowi czas, on wie, co robić. Choć teraz może wydawać Ci się, że to koniec wszystkiego - to nie jest prawda, bo dalej masz siebie! Sam w sobie jesteś najcenniejszą wartością.
A życie trwa nadal. Będzie inne, ale będzie. Wypełnione nową jakością. A z czasem ten spazmatyczny płacz zmieni się w inny płacz, lżejszy, który też kiedyś zaniknie. Z czasem ten ból głowy, realnie odczuwalny ból serca też osłabną.
Za to Ty będziesz silniejszy. O wiele silniejszy. Bo każdy koniec świata czegoś nas uczy: o sobie, o innych, o życiu i (nomen omen) o świecie. Każde takie doświadczenie nas umacnia. I gdy nadejdzie kolejny koniec świata - a nadejdzie, bo każdy przeżywa takich w życiu kilka - będziesz bogatszy o wiedzę i doświadczenie. Będziesz umiał się odnaleźć w tej sinusoidzie dobrych i złych chwil.
Tylko bądź dla siebie dobry i łaskawy. Ciesz się z małych rzeczy. Pracuj nad sobą, nie poddawaj się, pozwalaj sobie na płacz i gonitwę myśli, ale konsekwentnie idź do przodu i nie zamykaj się w świecie swego cierpienia. Tego przecież chcesz - poradzić sobie z sytuacją i czerpać jeszcze z życia to, co dobre.
Wtedy powoli nie będą Ci straszne miesięcznice czy rocznice pewnych wydarzeń. Wtedy każdy dzień będzie małym zwycięstwem. Sam fakt, że pewnego dnia szczerze się uśmiechniesz - będzie sukcesem. I o to chodzi. Końce świata nie są publicznie spektakularne, tak jak i Twój powrót do świata spektakularny dla innych wcale być nie musi. To nie ważne - liczysz się Ty i Twoje życie. Ukochaj je i żyj!
I jeszcze będzie pięknie. Jeszcze będzie spokój, odnalezienie poczucia bezpieczeństwa i kontroli nad życiem na nowo.
Przytoczę na zakończenie słowa ze "Skazanych na Shawshank":
Nadzieja to dobra rzecz, może najlepsza ze wszystkich, a to, co dobre, nigdy nie umiera.
Ja również przeżyłam kilka takich osobistych końców świata... Wierzę, że ten ostatni najbardziej namacalny będzie przyjemny. Dziękuję za ten piękny tekst.
OdpowiedzUsuńJa również w to wierzę! Dziękuję za komentarz; cieszę się, że tekst Ci się podoba
UsuńDobrze, że odświeżyłam dziś ten tekst. Poniedziałek jest dla mnie motywujący, szczególnie, że godinę temu zasiadłam z synem do nauki ;) Jeszcze końca nie widać ;)
UsuńCzasami właśnie końca nie widać ;)
UsuńFantastyczny wpis i bardzo przyjemnie się czytało. Będę tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Cieszę się, że tekst Ci się spodobał. Zapraszam do rozgoszczenia się tu mnie :)
UsuńKońców świata w życiu mamy sporo, ważne aby z nich powstawać, brać na klatę doświadczenie i ruszać dalej z podniesioną głową.
OdpowiedzUsuńMasz rację! To bardzo ważne, choć i trudne. Ale sukces okupiony trudem smakuje wybornie :)
UsuńJaki piękny, optymistyczny wpis i tego optymizmu jak najwięcej ci życzę :-)
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję! :) Pozdrawiam i również życzę jak najwięcej radości i optymizmu :)
UsuńCieszę się, że znalazłaś oparcie w dobrych ludziach i że dzielisz się z nami swoim doświadczeniem :) Z Twojej mądrości może skorzystać wiele osób! Pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za te słowa! Jeśli ktokolwiek wyniesie coś z moich tekstów, to będę szczęśliwa. Pozdrawiam serdecznie!
Usuńdopiero dziś przeczytałam, myślę, że mądra z Ciebie dziewczyna, zasługujesz na dobro i jak piszesz "sama w sobie jesteś najcenniejszą wartością". zaświeci słońce, tak jak Ty świecisz...
OdpowiedzUsuńAleż mi miło! Dziękuję pięknie za te słowa, bardzo ich dziś potrzebowałam!
UsuńJuż trzy końce świata przeżyłam, było ciężko, ale się udało, jestem bardzo szczęśliwa, że pojawiły się szanse, które mogłam wykorzystać. :)
OdpowiedzUsuńBardzo optymistyczne słowa :) Miło, że tak się pozytywnie ułożyło!
UsuńTo bardzo ważne,żeby podczas takich osobistych "końców świata" był przy nas ktoś bliski,na kim możemy polegać. Czas leczy rany,podobno...
OdpowiedzUsuńW moim życiu na razie się to potwierdza - czas naprawdę pomaga.
UsuńPrzeżyłam już tyle końców świata, że nie robią one na mnie już wrażenia. O niektórych dowiaduję się już po fakcie ;)
OdpowiedzUsuńBywa i tak! Musisz być silną osobą :)
UsuńBardzo fajny teskt. Ja ostatnio przywam koniec swiata co 5 lata- zauwazylam co 5 lat moj umysl potrzebuje "przemyslenia i oczyszczenia".
OdpowiedzUsuńCóż pamietajmy- "innego końca świata nie bedzie"
Ciekawa kwestia z tymi 5 latami na "przemyślenie i oczyszczenie" :)
UsuńTych końców ..czasem za dużo 🙃
OdpowiedzUsuńCzasami ma się takie wrażenie... dużo siły życzę!
UsuńTak mądrze napisałaś, a jesteś młodą osobą. Wzruszyłam się. Ja też miałam "swój koniec świata". Straciłam męża, z którym wiodłam życie przez 35 lat. Był wspaniałym człowiekiem. Pozbierałam się i dalej funkcjonuję inaczej żyjąc, już sama. Można w dalszym ciągu cieszyć się tym, co nas otacza: rodziną, przyjaciółmi, piękną przyrodą i jeszcze mieć wspaniałe chwile. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że napisałaś i podzieliłaś się swoją historią! Z Twoich słów przebija cudowna siła. Serdecznie dziękuję za miłe słowa! Uściski!
UsuńAsiu, to jeden z najlepszych wpisów, jakie czytałam❤
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! Jest dla mnie bardzo ważny, lubię do niego wracać ❤️
UsuńTo, co dobre nigdy nie umiera - niech to będzie motywacja względem nadchodzącego poniedziałku :)
OdpowiedzUsuńOtóż to :)
Usuń