ODCZAROWYWANIE
Czy u Was też grudniowe wieczory sprzyjają refleksjom? 🎄
Tegoroczna wizyta na wrocławskim jarmarku świątecznym okazała się dla mnie momentem refleksji. Uświadomiłam sobie bowiem, że choć lubię klimat tego miejsca, to jednak w ostatnich latach nie miałam okazji się tu wybrać - i przyczyną chyba nie były tylko niezależne okoliczności, ale i moje nastawienie. Mianowicie przyznałam po cichu, że trochę miałam z tą imprezą średnio fajnych skojarzeń, bynajmniej nie wynikających z samego jarmarku, a z innych kwestii. Uwierały mnie one, bo tęskno mi już było do tego miejsca, a jednocześnie w głowie kłębiły się różne myśli. Potrzebne więc było... odczarowywanie!
Tegoroczna wizyta na wrocławskim jarmarku świątecznym okazała się dla mnie momentem refleksji. Uświadomiłam sobie bowiem, że choć lubię klimat tego miejsca, to jednak w ostatnich latach nie miałam okazji się tu wybrać - i przyczyną chyba nie były tylko niezależne okoliczności, ale i moje nastawienie. Mianowicie przyznałam po cichu, że trochę miałam z tą imprezą średnio fajnych skojarzeń, bynajmniej nie wynikających z samego jarmarku, a z innych kwestii. Uwierały mnie one, bo tęskno mi już było do tego miejsca, a jednocześnie w głowie kłębiły się różne myśli. Potrzebne więc było... odczarowywanie!
Nie, tym razem nie mam na myśli takich czarów, jak choćby w moim ukochanym Harrym Potterze. Tym razem mowa o czarach polegających na niwelowaniu złego uroku, jakie życie rzuciło na jakiejś miejsca, rzeczy, czynności.
Pierwszy z brzegu przykład, bardzo adekwatny do grudniowych okolicznosci: przypadek Kevina samego w domu. Pamiętacie, jak chłopiec bał się piwnicy, bo tam czaił się groźny, demoniczny piec? Kiedy jednak okiełznał ten lęk, okazało się, że w piwnicy nie ma nic strasznego. Schodził już do niej śmiało i nawet nie zawracał sobie głowy dawnymi skojarzeniami.
I tak się dzieje czasem w naszej codzienności. Są takie wydarzenia, które zostawiają ledwo uchwytny, uwierające ślad, i później budzą w nas negatywne skojarzenia. Lubię je sobie odczarowywać, próbując okiełznać to, co siedzi w mojej głowie, zupełnie jak Kevin.
Staram się wtedy tworzyć nowe skojarzenia i nowe wspomnienia, niejako "nadpisując" to, co już było. I przede wszystkim zmieniam perspektywę, myśląc sobie o tym, co jest w danym miejscu pięknego i pozytywnego, i co jednocześnie zupełnie nie jest przecież zależne od dawnych przeżyć. Tamto już było, magia miejsca pozostała. A ja, starając się żyć teraźniejszością, czerpię z tej magii tyle, ile zdołam. Próbuję czuć się komfortowo, pozwalając przeszłości żyć własnym życiem - a nie moim.
Cieszę się więc bardzo, że w tym roku w końcu udało mi się odczarować w ten sposób wrocławski jarmark! I cieszę się, że mogłam to zrobić w sympatycznym towarzystwie mojej koleżanki Klaudii ❤️




Grudzień mi tak szybko minął, że o żadnej refleksji nie było mowy. W Święta zamierzam zwolnić i w końcu odpocząć. Wtedy będę też mogła trochę porozmawiać.
OdpowiedzUsuńOj tak zdecydowanie to czas refleksyjny i takie dni też są potrzebne. Bardzo ładne zdjęcie.
OdpowiedzUsuń